PROLOG
„Byliśmy już na moście, gdy samochód zaczął skręcać. Nie wiedziałam,
co się dzieje. Pojazd zaczął się strasznie ślizgać i spadł prosto do jeziora.
Woda zaczęła wlewać się do auta. Było jej tyle, że zaczęłam się dławić. Poczułam,
że ktoś mnie szturcha i obudziłam się”.
-Elena, Elena…. Obudź się! – krzyczał zaspany Jeremy.
-Co jest?- zapytała pół przytomna dziewczyna.
-Zaczęłaś krzyczeć przez sen i dziwnie się dławić.
Wystraszyłem się. Wszystko ok.?
-Tak wszystko dobrze. Idź spać.- mówiąc to spojrzała na
niego czule. Odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Mimo późnej pory wyciągnęła
swój pamiętnik z jednej z szuflad jej szafki nocnej i zaczęła pisać…
Drogi Pamiętniku…
Znów śniłam o tym, co się stało… Minął już ponad rok, a ja nadal nie
mogę pogodzić się ze stratą swoich rodziców. Nie mogę dłużej tak żyć. To mnie
przerasta. Często nachodzą mnie myśli samobójcze… ale nie mogę tego zrobić. Nie
mogłabym zostawić Jeremiego samego z tym wszystkim. Muszę wziąć się w garść i
pokazać mu, że może na mnie liczyć…
Muszę zacząć żyć od nowa.
Pisanie przerwał jej budzik, który wskazywał godzinę 7 rano.
Dziewczyna odłożyła swój pamiętnik na swoje miejsce i poszła do łazienki wziąć
prysznic i trochę się odświeżyć. Ubrała się wzięła torbę i zeszła na dół do
kuchni. Zastała tam Jenne, która usiłowała zrobić jajecznicę, lecz po zapachu
spalenizny można było wywnioskować, że kiepsko jej to wychodziło.
-Cześć! Już ci nakładam śniadanie…-powiedziała roztargniona
rudowłosa dziewczyna.
-Nie!- wykrzyknęła Elena –to znaczy nie
dziękuje nie jestem głodna-i uśmiechnęła się łagodnie. Nie miała zamiaru jeść tego,
bo by się jeszcze otruła.
-Wypiję tylko kawę i lecę do szkoły. Nie chcę
się spóźnić… w końcu to pierwszy dzień w ostatniej klasie…- Elena mówiąc te
słowa westchnęła bezgłośnie. Podeszła do szafki, z której wyjęła kubek i nalała
sobie trochę kawy. Wypiła dwa łyki, po czym usłyszała klakson. Szybko wstała
wzięła torbę i wybiegła z domu machając i uśmiechając się do Jenny jak mała
dziewczynka. W samochodzie czekał już na nią jej chłopak, Tyler. Przy nim
zawsze udawała, że wszystko jest ”ok.”. Chłopak pocałował ją beznamiętnie na
powitanie. Ich związek polegał na tym, że… w sumie to na niczym. Byli ze sobą,
bo wszyscy inni uważali ich za dobraną parę. Nie byli ze sobą szczęśliwi, lecz
mimo to codziennie odstawiali teatrzyk, jaką to są idealną parą. Z uśmiechem na
twarzy jechali przez miasto czerwonym kabrioletem chłopaka.
W końcu dotarli na miejsce. Elena wysiadła z pojazdu. Tyler objął ją ramieniem.
Dziewczynie nigdy to nie pasowało, czuła się wtedy jak jakaś maskotka, albo
ozdoba. Miała już dość arogancji ze strony swojego chłopaka, ale nigdy nie
protestowała. Gdy doszli do budynku, chłopak podbiegł do drzwi i otworzył je.
Na ustach Eleny pojawił się uśmiech. Pomyślała, że może on nie jest aż taki
zły. Lecz chwilę później zauważyła, że drzwi nie zostały otwarte dla niej tylko
dla jakiejś tlenionej blondyny z wielkim tyłkiem. Wkurzyła się, lecz nagle
przed oczami stanęło jej ostatnie zdanie, jakie zapisała dziś w swoim
pamiętniku… „Muszę zacząć żyć od nowa”
I postanowiła, że pierwszą rzeczą, jaką zmieni w swoim nowym
życiu to chłopak. Weszła do szkoły i podeszła do niego. On właśnie pokazywał
swoje muskuły dwóm dziewczyną, które chichotały jak takie puste idiotki,
którymi były. Stanęła pomiędzy nim a tymi pustakami i powiedziała:
-To koniec. - przy czym uśmiechała się od ucha do ucha.
Chłopaka zamurowało. Elene to mało obchodziło. Przeszła pomiędzy nimi i
skierowała się do małej grupki dziewczyn gdzie znajdowały się jej dwie
przyjaciółki.
________________________________________
To na tyle. Piszcie komentarze :)